Maseczkowy zawrót głowy - maseczki Juicy Jelly Bielenda
Maseczkowy szał trwa u mnie nadal!!! Innowacyjna linia maseczek marki Bielenda - Juicy Jelly, które swoją konsystencją przypominają apetyczną galaretkę wręcz zawładnęła moimi zmysłami...
Wszystkie warianty maseczek znajdują się w szklanych słoiczkach o pojemności 50ml. Ich konsystencja przypomina gęsty kisiel, który z ogromną łatwością aplikuje się na twarzy.
Swoją przygodę z Juicy Jelly Mask rozpoczęłam od wersji odświeżającej, opierającej się na ananasie i witaminie C, która przeznaczona jest do cery szarej i i pozbawionej blasku.
Maseczka ma intensywny żółty kolor z zatopionymi w niej drobinkami o nieziemskim ananasowym aromacie, które delikatnie masują skórę i pozostawiają przyjemne uczucie chłodzenia i relaksu na twarzy ;) Po zaaplikowaniu maseczki na twarz producent zaleca wykonanie 1 minutowego masażu podczas którego zatopione w maseczce drobinki delikatnie się rozcierają uwalniając zawarte w niej składniki.
Maseczkę pozostawia się na skórze ok. 15 minut, aby skóra dobrze wchłonęła produkt. Już po pierwszej aplikacji skóra stała się rozświetlona, odżywiona i pełna witalności. Wygląda na mocno nawilżoną. Maseczka dosłownie zabrała z mojej twarzy wszystkie oznaki przemęczenia. Niczym za sprawą czarodziejskiej różdżki moja cera otrzymała blask, a jej nawilżenie i gładkość zachwyca mnie przy każdej aplikacji ;)
Po odświeżeniu cery pora na jej oczyszczenie z produktem 2 w 1 - Oczyszczająca maska + Peeling z kiwi i kaktusem
Ten wariant wręcz powalił mnie na kolana!!! W tym przypadku motywem przewodnim jest kiwi, z mnóstwem peelingujących drobinek, które delikatnie ale skutecznie oczyszczają moją cerę. Cieszy mnie to, że drobinki nie są ostre i intensywne, dzięki czemu nie podrażniają mojej cery, bo właśnie tego się obawiałam. Na szczęście w tym przypadku nic takiego nie miało miejsca, a efekt końcowy spełnia moje oczekiwania.
Po aplikacji tej maseczki skóra została oczyszczona i pozbawiona sebum. Pory znacznie się zmniejszyły, a nawilżenie skóry i jej wygląd bardzo mi się podoba ;)
Na koniec owocowej przygody nadszedł czas na nawilżenie, a wszystko to za sprawą trzeciego wariantu maseczki - maski z arbuzem i aloesem.
Na samym początku wspomnę jeszcze tylko o tym cudownym zapachu arbuza, którą wręcz chciałoby się zjeść ;) Maseczka ma w sobie zatopione czarne drobinki, które przypominają jego ziarna. Po nałożeniu jej na twarz, podobnie jak w poprzednich wariantach czuć przyjemny chłód, który odpręża i relaksuje skórę... Po zmyciu kosmetyku skóra jest gładka, miękka i napięta. Moja cera spija całą dawkę nawilżenia, co widoczne jest gołym okiem ;) Jestem zauroczona efektami, jakie sprawiła na mojej cerze ;)
A Wy co sądzicie o tych owocowych perełkach??? Ja wręcz oszalałam na ich punkcie i teraz z uzależnieniem będę ich wyszukiwać, gdyż rezultaty jakie pozostawiły na mojej cerze mnie zachwyciły!!!
Na koniec dodam tylko, że warto maseczki trzymać w lodówce, dzięki temu po całym dniu, aplikując je na zmęczoną skórę dodatkowo pełnią funkcję relaksu niczym prosto z salonu kosmetycznego ;)
A Wy co o nich sądzicie???
Kasia
Wszystkie warianty maseczek znajdują się w szklanych słoiczkach o pojemności 50ml. Ich konsystencja przypomina gęsty kisiel, który z ogromną łatwością aplikuje się na twarzy.
Swoją przygodę z Juicy Jelly Mask rozpoczęłam od wersji odświeżającej, opierającej się na ananasie i witaminie C, która przeznaczona jest do cery szarej i i pozbawionej blasku.
Maseczka ma intensywny żółty kolor z zatopionymi w niej drobinkami o nieziemskim ananasowym aromacie, które delikatnie masują skórę i pozostawiają przyjemne uczucie chłodzenia i relaksu na twarzy ;) Po zaaplikowaniu maseczki na twarz producent zaleca wykonanie 1 minutowego masażu podczas którego zatopione w maseczce drobinki delikatnie się rozcierają uwalniając zawarte w niej składniki.
Maseczkę pozostawia się na skórze ok. 15 minut, aby skóra dobrze wchłonęła produkt. Już po pierwszej aplikacji skóra stała się rozświetlona, odżywiona i pełna witalności. Wygląda na mocno nawilżoną. Maseczka dosłownie zabrała z mojej twarzy wszystkie oznaki przemęczenia. Niczym za sprawą czarodziejskiej różdżki moja cera otrzymała blask, a jej nawilżenie i gładkość zachwyca mnie przy każdej aplikacji ;)
Po odświeżeniu cery pora na jej oczyszczenie z produktem 2 w 1 - Oczyszczająca maska + Peeling z kiwi i kaktusem
Ten wariant wręcz powalił mnie na kolana!!! W tym przypadku motywem przewodnim jest kiwi, z mnóstwem peelingujących drobinek, które delikatnie ale skutecznie oczyszczają moją cerę. Cieszy mnie to, że drobinki nie są ostre i intensywne, dzięki czemu nie podrażniają mojej cery, bo właśnie tego się obawiałam. Na szczęście w tym przypadku nic takiego nie miało miejsca, a efekt końcowy spełnia moje oczekiwania.
Po aplikacji tej maseczki skóra została oczyszczona i pozbawiona sebum. Pory znacznie się zmniejszyły, a nawilżenie skóry i jej wygląd bardzo mi się podoba ;)
Na koniec owocowej przygody nadszedł czas na nawilżenie, a wszystko to za sprawą trzeciego wariantu maseczki - maski z arbuzem i aloesem.
Na samym początku wspomnę jeszcze tylko o tym cudownym zapachu arbuza, którą wręcz chciałoby się zjeść ;) Maseczka ma w sobie zatopione czarne drobinki, które przypominają jego ziarna. Po nałożeniu jej na twarz, podobnie jak w poprzednich wariantach czuć przyjemny chłód, który odpręża i relaksuje skórę... Po zmyciu kosmetyku skóra jest gładka, miękka i napięta. Moja cera spija całą dawkę nawilżenia, co widoczne jest gołym okiem ;) Jestem zauroczona efektami, jakie sprawiła na mojej cerze ;)
A Wy co sądzicie o tych owocowych perełkach??? Ja wręcz oszalałam na ich punkcie i teraz z uzależnieniem będę ich wyszukiwać, gdyż rezultaty jakie pozostawiły na mojej cerze mnie zachwyciły!!!
Na koniec dodam tylko, że warto maseczki trzymać w lodówce, dzięki temu po całym dniu, aplikując je na zmęczoną skórę dodatkowo pełnią funkcję relaksu niczym prosto z salonu kosmetycznego ;)
A Wy co o nich sądzicie???
Kasia
mam nawilżającą arbuzową i kiwi oczyszczajacą - obie spoko, trochę żałuję że mimo niechęci do ananasa nie skusiłam sie na nią, ale myślę że jeszcze na promocji ją dorwę:)
OdpowiedzUsuńpolecam również tę ananasową ;)
UsuńChętnie poznam jakąś wersję, ale na razie zużywam zapasy :)
OdpowiedzUsuńhahaha ;) Ważne, że ubywa ;)
UsuńMam ochotę wypróbować którąś :)
OdpowiedzUsuńpolecam, polecam ;)
UsuńJaka śmieszna formuła maseczki - przypomina trochę te glutki, któore się za dzieciaka kupowało, a teraz znowu zyskują na popularności :) Jeszcze ich nie używałam, ale widzę, że szturmem podbijają blogosferę. Którą z nich polecasz najbardziej?
OdpowiedzUsuńsuper jest oczyszczająca ;)
UsuńO mam dwie z 3 :)Polubiłam tą arbuzową:)A druga czeka w kolejce na użycie :)
OdpowiedzUsuńW sumie arbuzowa jak dla mnie najlepsza ;)
UsuńKiwi przygarnę ;)
OdpowiedzUsuńMmm chcę wszystkie poznać :)
OdpowiedzUsuńwarto, bo są boskie!
UsuńChyba będę musiała się skusić na przynajmniej jedną sztukę. Ich konsystencja jest baaaardzo ciekawa!
OdpowiedzUsuńtak. Galaretowata ;)
UsuńMam jeszcze resztkę ananasa i jest super :)
OdpowiedzUsuńja nie wiem, kiedy oni to produkują wszystko i wymyślają.bardzo mnie zaciekawiły te maseczki i na bank będę szukać arbuzowej
OdpowiedzUsuńMiałam ananas i arbuz i u mnie wygrywa ananas :)
OdpowiedzUsuńWszystkie mnie kuszą :D
OdpowiedzUsuńJak często je wykonujesz?
OdpowiedzUsuńUwielbiam je - świetnie pachną i dobrze działają!
OdpowiedzUsuń